I znowu byliśmy (dzięki zapałowi p. Arlety Krygier – Rybczyńskiej) w teatrze, choć tak naprawdę teatr przyjechał do nas, tzn. Teatr Polski z Poznania zawitał do Jarocińskiego Ośrodka Kultury z brawurowym przedstawieniem „Piszczyk”.
Podziwialiśmy fenomenalną rolę Łukasza Chrzuszcza, który wcielił się w tytułowego Jana Piszczyka. Przemknął niemal niepostrzeżenie obok nas, aby zasiąść w jednym z dalszych rzędów, a później, po wysłuchaniu opinii (rodziców, żony, kochanki, księdza, przyjaciela, dyrektora, oficera SB, kolegi z PZPR) na swój (Jana Piszczyka) temat, zacząć głośno protestować („To kłamstwo, żeby w teatrze tak kłamać” ). W końcu wdrapał się (dosłownie) na scenę.
Jaką prawdę o sobie przedstawił podczas przedstawienia? Stworzył własną legendę opozycyjnego działacza, nosił czarną teczkę Stana Tymińskiego (konia z rzędem temu, kto wie, kim on był), stawał na barykadzie z Lepperem, przebywał na dworze biskupa, wręczał dary papieżowi, był zwolennikiem lewicy i .... prawicy, stawał po stronie zwolenników obrony życia i .... dobrze czuł się wśród feministek, był biznesmenem i .... gwiazdą disco polo, pracował jako copywriter i ... sprawował poselski mandat. Piszczyk to po prostu konformista, dla którego nie liczą się wartości i idee, ale osiągnięcie szczęścia (kariery? pieniędzy?). Przerażające jest to, że każdy może w Piszczyku odnaleźć jakąś cząstkę samego siebie.
Ale „Piszczyk” przede wszystkim bawi. Publiczność co rusz wybuchała salwami śmiechu. I nawet jeśli przy końcu jest to już raczej cierpki śmiech, to i tak na długo nie zapomnimy mistrzowsko napisanego tekstu, zabawnego, krwistego, wykorzystującego ciągle obecne w naszym języku slogany (reklamowe i polityczne) i odwołującego się do ostatnich dwudziestu lat naszej historii. Do tego doskonale dobrana muzyka, perfekcyjny ruch sceniczny i świetne materiały filmowe w tle. A także kapitalna, choć nieco gorzka puenta. Ale jej nie będziemy już zdradzać. Warto pojechać do Poznania i zobaczyć spektakl w macierzystym teatrze.
TUTAJ znajdziecie jeszcze krótki filmowy reportaż o przedstawieniu. I jeszcze jedno na marginesie. Nasi dziadkowie na początku lat sześćdziesiątych minionego stulecia chodzili do kina na „Zezowate szczęście”, którego głównym bohaterem był Jan Piszczyk. Dziś to już film kultowy (TUTAJ możesz go obejrzeć legalnie). Później (1898) Andrzej Kotkowski stworzył „Obywatela Piszczyka”. 7 listopada tego roku oficjalnie na ekrany kin w Polsce wejdzie film o Janie Piszczyku w reżyserii Jerzego Stuhra i doborowej obsadzie („Obywatel”). Coś jest w Piszczyku. To fakt.
Coolturalni
Zdjęcia ze strony http://www.kulturalna.warszawa.pl